Umberto Eco w Łodzi! Relacja ze spotkania i recenzja „Tematu na pierwszą stronę”

Gandalf.com.pl
Napisane przez Gandalf.com.pl
3 komentarze
Udostępnij:

      Polscy bibliofile i wielbiciele włoskiego humanisty, pisarza i semiologa Umberto Eco mogli doznać euforii. W dniu 25 maja, z okazji 70-lecia Uniwersytetu Łódzkiego, osławiony profesor zaszczycił swoją obecnością łódzką aulę Wydziału Filologicznego. Spotkanie autora z czytelnikami, wielu zapadnie w pamięć na długo. Ja też tam byłam i chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami.

Profesor Eco to nie tylko wielki erudyta, ale także ciepły, otwarty i wrażliwy człowiek, nie unikający gorzkiej ironii i sarkazmu w swoich wypowiedziach. Ponadto ma niezwykle wyrafinowane, jak przystało na intelektualistę, poczucie humoru. Na spotkaniu oprócz rozmowy z profesorem, promowano najnowszą książkę pisarza „Temat na pierwsza stronę”. Pytano naszego gościa o inspiracje do książki, podjętą tematykę, a także osobiste doświadczenia zdobyte podczas pobytu w Polsce, o wizję współczesnych Włoch, charakter dzisiejszej „literackości”, o przyszłość literatury w ogólności. Nie zabrakło także zabawnych momentów w postaci ironicznych wypowiedzi autora. Na pierwsze pytanie, jakie padło tego wieczora, czym inspirował się pisząc książkę, prof. Eco odparł, że dwie godziny wcześniej został zaproszony przez gospodarzy do fantastycznej, żydowskiej restauracji, gdzie wypito butelkę wódki, jest więc kompletnie pijany i w tej chwili nie jest pewien co napisał w książce”. W taki oto sposób pisarz „zaprosił” przybyłych do dalszej dyskusji i tym samym utworzył błyskawiczną nić porozumienia między polską a włoską kulturą 🙂

    Poniżej znajdziecie zdjęcia ze spotkania oraz… niespodziankę. Specjalnie dla Was, prof. Umberto Eco, doctor honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego, na moją prośbę zechciał zadedykować swoją książkę naszej Księgarni:

 Tłumaczenie: Per la libreria Gandalfdla księgarni Gandalf

 Całość spotkania możecie zobaczyć tutaj:


Recenzja „Tematu na pierwszą stronę”

    Z czym kojarzą nam się Włochy? Z kolebką chrześcijaństwa, z Rzymem, Papieżem. Z popularnymi, turystycznie uczęszczanymi regionami: sakralną Umbrią, bajeczną Toskanią, horacjańską Apulią i „mafijną” Sycylią. I na tej mafijności się dziś skupię, tyle, że ogólnokrajowej.

    Umberto Eco postanowił rozprawić się z trudnym społecznie zagadnieniem. Tłem „Tematu na pierwszą stronę” jest zjawisko Tangentopoli, co po włosku znaczy „łapówkogród”. Takim terminem nazwano autentyczne zdarzenie, mające miejsce w 1992 roku – falę afer korupcyjnych we włoskich partiach politycznych. Uruchomione w tej sprawie śledztwo, nazwane „Mani pulite” (z wł. „czyste ręce”), ujawniło system powiązań polityków i biznesmenów oraz znaczącą skalę łapówek na szczytach władzy.

 „Temat na pierwszą stronę” to historia fatalnej gazety i fatalnej redakcji. 6 kwietnia 1992 roku powstaje pomysł, aby napisać bestseller – dziennik, który opisuje kulisy pracy w redakcji gazety-widmo o nietypowym tytule „Jutro”. Oczywiście, takie przedsięwzięcie ma przynieść niewyobrażalne zyski, przede wszystkim autorowi Panu Simei i jego ghost-writerowi Panu Colonnie. Jednocześnie Pan Colonna ma stać się jednym z pracowników fikcyjnej gazety (o czym nie wie reszta zatrudnionej załogi) i relacjonować na bieżąco pracę nad tworzeniem tzw. numerów zerowych „Jutra”. Jaka ma być treść owej gazety? Oczywiście kontrowersyjna, skandaliczna i niełatwa: tajna operacja Gladio, quasimafijna loża masońska P-2, rzekomy spisek przeciwko Mussoliniemu, zamach księcia Borghese. A dlaczego tytuł „Jutro”? Bo treść ma dotyczyć tego co ma zdarzyć się jutro. Zadaniem redakcji jest tworzenie przypuszczalnych rozwiązań zaistniałego wydarzenia. Najbardziej prawdopodobne ma wylądować w gazecie z samego rana a czytelnicy mają najświeższe (i nieprawdziwe w efekcie) informacje wzbudzające powszechną aprobatę społeczeństwa. Takie mają być numery zerowe – prorocze. Czy przedsięwzięcie ma szansę powodzenia?

     Dlaczego akurat ta tematyka stanowi trzon książki? Umberto Eco wyjaśnia, że niejako jest ściśle z nią związany. Przez wiele lat pisał rozprawki o wadach dziennikarstwa, mimo iż sam kiedyś pisał dla prasy. Postanowił napisać o tym czym sam zajmował się w przeszłości, ponieważ dzisiejsze dziennikarstwo ma coraz gorsze podłoże i często utkane jest spiskami i szantażem. Twierdzi, że dziś służy ono jedynie uruchomieniu tego, co we Włoszech nazywane jest „maszyną błota”. Jednakże mając na uwadze serwisy, które jeszcze nie ulegają masowej komercjalizacji, nastawieniu wyłącznie na zysk i skandal, autor zamieścił echa także i dobrego dziennikarstwa. „To o Tobie jest ta historia” – jak brzmi motto dzieła. Niektóre z tych faktów są częścią historii wielkich wydawnictw, znaczących gazet, jak np. serwis informacyjny BBC, który jest wzorem doskonałego dziennikarstwa. Włoscy redaktorzy tych portali, gazet potwierdzają że zjawiska, które opisane zostały w powieści dotyczą także tych najlepszych tytułów. Na kartach „Tematu na pierwszą stronę” znalazły się wydarzenia mające miejsce we Włoszech obecnie, jak i sprzed 20-tu i 50-ciu lat. Jedyną fikcją jaka pojawia się w książce to mania, jednego z pracowników „Jutra” – paranoika Braggadociego, teorii spiskowej wokół śmierci Mussoliniego, według której Mussolini nadal żyje, a jego śmierć upozorowano. Pracownicy fikcyjnej gazety dryfują zatem w kierunku patologii, afer i kryminału, mającym odzwierciedlenie w rzeczywistości.

    Umberto Eco, poprzez treść, chciał przekazać swoim czytelnikom pewne przesłanie, które jest dość niepokojącym zwiastunem obecnej sytuacji i stanowiska mediów. Jak stwierdził, „jest spisek, którego celem jest tworzenie spisku”. Czyli granie na ludzkiej naiwności. Doskonała umiejętność manipulacji naszymi umysłami. To taki rodzaj berluskońskich mass mediów – jak zauważył sam autor. Wynika z tego, więc, że powinniśmy być bardziej krytyczni wobec prasy, bo albo kłamie albo mówi prawdę w tak zawoalowany i przebarwiony sposób, że trudno nam jest ją zrozumieć.

   O samej technice pisarskiej Umberto Eco w „Temacie na pierwszą stronę” można powiedzieć, że jest raczej intuicyjna aniżeli zgodna z ścisłymi zasadami literackimi. Sprawna, niezwykle bogata w ironiczne i trafne uwagi, bez specjalnego silenia się na środki retoryczne, które niekiedy przeszkadzają w odbiorze treści. Jeśli tu są, a są, to raczej wzbudzają w nas silną aprobatę, chęć pokiwania głową i stwierdzenia „też tak myślę”. Narracja pierwszoosobowa, bezpośrednia – bardzo miła dla oka. Osobiście, mogę stwierdzić, że książkę czyta się niesamowicie szybko! Po skończeniu ma się wrażenie, że ktoś dał nam zabawkę i po 5 minutach zabrał ją bezpowrotnie. Albo w jednym momencie zdradził tajemnicę, która stanowiła sens naszego życia. Nie ma już nic, wszystko już wiem, a o tym wszystkim dowiedziałam się zbyt szybko…

      Dla kogo jest ta książka? Jak twierdzi sam pisarz nie można określić jednoznacznie profilu czytelnika, bo to ona sama kształtuje pewną grupę zwolenników. Ja jednak uważam, że „Temat na pierwszą stronę” nie jest dziełem chociażby dla młodzieży, która po prostu nie zrozumie mechanizmów polityki, będącej niejako fundamentem tej powieści. Bo albo jeszcze jej nie zna albo się tym nie interesuje albo te mechanizmy są zbyt trudne dla pojmowania jeszcze nie ukształtowanej percepcji oraz nieznajomości pewnych schematów, które rządzą współczesnym światem. Z pewnością jednak mogę polecić ją osobom, którym nie jest obojętna obecna sytuacja w polskich mass mediach. Tło historyczne książki natomiast pokazuje, że istniała i istnieje sieć spisków, prowokacji w celu sięgnięcia po najwyższą władzę, za którą stoją duże pieniądze.

Przeczytaliście? Maciej jakieś spostrzeżenia? Zapraszam do komentowania!

Udostępnij:
28 maja 2015

3 odpowiedzi na “Umberto Eco w Łodzi! Relacja ze spotkania i recenzja „Tematu na pierwszą stronę””

  1. Avatar Filip pisze:

    KURCZĘ! Coś mi mówiło żeby pojechać, ale niepewność zwyciężyła. Mimo to gratuluję

  2. Avatar Filip pisze:

    Szczerze zazdroszczę! Gdy ja się zapisywałem nie było już niestety miejsc. Z drugiej strony widziałem, że na spotkaniu było sporo pustych krzeseł… szkoda, bo za takie spotkanie i autograf dałbym naprawdę wiele. Czuję, że takiej szansy już nie będzie. Z drugiej strony… słyszałem, że ma być powtórka w przyszłym roku, ale nie wiem, czy to wiarygodne.

    • Gandalf Gandalf pisze:

      Nam też nie udało się zapisać, ale na szczęście można było wejść 🙂 Lepiej próbować, bo naprawdę było warto!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W przypadku naruszenia Regulaminu Twój wpis zostanie usunięty.