Ranking: 10 najbardziej obciachowych komedii o wakacjach!

Gandalf.com.pl
Napisane przez Gandalf.com.pl
Brak komentarzy
Udostępnij:

Musicie je obejrzeć koniecznie! Kto powiedział, że zawsze trzeba oglądać to co mądre, co wypada, albo to, co jest na tak zwanym „poziomie”. Uważam, że od czasu do czasu trzeba obejrzeć coś głupiego, żenującego i obciachowego! A w tym rankingu na pewno każdy z Was coś dla siebie znajdzie.

Pewnie teraz pukacie się w czoło i myślicie „co za bzdury, szkoda czasu”. Ja jednak będę obstawała przy swoim. Dlaczego? Bo jeśli będziemy oglądali, czytali, słuchali i zajmowali się tylko tym, co mądre i wartościowe, to skąd będziemy wiedzieli, co jest głupie i bezsensowne? Zabraknie nam kontekstu i jakiegokolwiek punktu odniesienia. To taka skrócona wersja mojej teorii, ale myślę, że wiecie co mam na myśli. Zapraszam zatem do zapoznania się z rankingiem głupkowatych, żenujących i obciachowych komedii o wakacjach! Gotowi? Zaczynam od miejsca 10.

10. „Raj dla par” – albo dla pary butów

Film sam w sobie nie jest nadzwyczajnie beznadziejny, ale jako komedia już tak. To debiut reżyserski Petera Billingsleya. Może reżyser po prostu pogubił się gdzieś na poziomie scenariusza, może nie potrafił wykorzystać zdolności komediowych aktorów (Ken Jeong, John Michael Higgins), albo najzwyczajniej w świecie nie ma poczucia humoru. To opowieść o czterech parach spędzających wakacje w egzotycznym kurorcie. Moim zdaniem ma to zdecydowanie większy potencjał, niż powiewy nudy i wywoływanie ziewania zamiast śmiechu. Najzabawniejszy moment tego filmu to ten, w którym Cynthia, jedna z bohaterek, wychodzi na plażę i zdejmuje buty, a w następnej scenie znowu ma je na nogach. Pomysł z „magicznymi butami” – ubaw po pachy! Chociażby dla tej sceny warto obejrzeć „Raj dla par”.

9. „Wakacje rodziny Johnsonów” – to nie krzywe zwierciadło

Szału nie ma, ale można obejrzeć do końca. A to w tym rankingu już jakiś sukces, o czym sami się przekonacie. Wakacyjna historia jakich wiele – ojciec chce zafundować rodzinie świetny wypoczynek. Oczywiście nie jakąś banalną wycieczkę, ale prawdziwą wyprawę. Fabuła nie porywa. Przydługie sceny, żarty niskich lotów, nic odkrywczego. Jedyny plus tej pseudo komedii to niezła muzyka. Zdecydowanie lepsze od „Wakacji rodziny Johnsonów” są filmy z Chevy Chase’m: „W krzywym zwierciadle: Wakacje w Vegas”„W krzywym zwierciadle: Europejskie wakacje” czy też pierwowzór „Wakacje w krzywym zwierciadle”.

8. „Moja wielka grecka wycieczka” smutna bez wesela

Film „Moja wielka grecka wycieczka” ma niewiele wspólnego z hitem „Moje wielkie greckie wesele”, który inteligentnie wyśmiewał stereotypy i bawił. Widz jest rozczarowany, bo tytuł zapowiada coś ciekawego. A jak się okazuje, jest to tylko zabieg marketingowców, bo w oryginale ta komedia to „My life in ruins”. Pomimo, że skala obciachu w tym filmie jest znośna, to tej komedii brakuje przysłowiowych „jaj”. Na dodatek jest przewidywalna w każdym detalu i bardzo naiwna. Krajobrazy, widoki zdecydowanie podnoszą wartość filmu. Jeśli zdecydujecie się obejrzeć, nie nastawiajcie się po prostu na to, że będziecie zrywać boki ze śmiechu.

7. Wpadki w „American Pie: Wakacje”

Moim zdaniem „American Pie: Wakacje” to najgorsza z serii. Można dopatrzeć się kilku zabawnych momentów, ale najśmieszniejsze w tej części są… błędy. Cała masa błędów. Na przykład w scenie, w której Matt jest na basenie, ma włosy raz mokre, a raz suche. Z kolei pocztówkę, którą dostaje od brata jest zaadresowana na East Great Falls, MI 07720. To miejsce znajduje się w Bradley Beach w New Jersey. I następna wpadka Matta – przyjeżdżając na obóz, ma na sobie czarno-białe buty. Kiedy wspina się na drewniany płot, ma białe tenisówki. Niesamowite! Magia?

6. „American summer” – chłopaki od basenów

To opowieść o młodym chłopaku wybierającym się na Harvard. Alex w wakacje ma pracować w Los Angeles u swojego kuzyna. Okazuje się, że wuj to nie biznesmen, tak, jak wszyscy myślą, tylko czyściciel basenów. Na domiar złego traci dach nad głową. Co robić? Proste! Otworzyć dom publiczny w willi zamożnego klienta. Może pomysł na życie chłopakom wypalił, ale mnie osobiście nic w ich poczynaniach nie śmieszyło. Marne kreacje aktorskie, banalne żarty. Wszystko choć na pozór wesołe to w rzeczywistości zwyczajnie smutne. Warto obejrzeć, bo to bardzo wdzięczny film do krytykowania. A taka uzasadniona kryta jest przyjemna.

5. Na „Babskie wakacje” tylko za karę

Trzy, w miare atrakcyjne bohaterki po trzydziestce. Na tym jednak atrakcyjność tego filmu się kończy. Zdechły kot, niekończące się imprezy, dojrzałe i zakompleksione kobiety w stylu „dzidzi piernik” polujące na studentów – jak tak wyglądają „Babskie wakacje”, to ja dziękuję. Wolę zostać w domu. Dialogi bez polotu. Żenujące teksty w stylu: „wałki tłuszczu nad dżinsami to lukier na babie”, albo „golnąć benzynę – byle z limonką”. Słabe i jeszcze raz słabe. Oczywiście takimi „złotymi myślami” utkany jest cały film. Proponuję obejrzeć tę komedię z nazwy i kilka „słownych perełek” wynotować sobie. Mogą przydać się, gdzieś, kiedyś na wakacjach.

4. „Upojne wakacje”, czyli trzy na jednego

Tu pytanie, co twórca miał na myśli kompletnie nie ma sensu. Podobnie, jak cały film. Chyba, że zaczniemy doszukiwać się mądrości w dzieleniu się jednym chłopakiem. Zdecydowanie nie jest to śmieszne, tylko mało higieniczne. Przynajmniej w tym wydaniu. Lato w sennym, małym miasteczku. Trzy nastolatki spędzają tu swoje ostatnie wakacje przed pójściem do college’u. Jak się okazuje wszystkie sypiają z tym samym mężczyzną, który w efekcie daje dyla… Komedii w tym nie widzę, ale może to powinien być film z serii „ku przestrodze”?

3. „Wakacje z cheerleaderkami” to machanie pomponami i nie tylko

Pewnie nie jeden mężczyzna marzy o takich wakacjach. Całe mnóstwo długich nóg, jędrnych pośladków i wielkich piersi. I może urlop w takim wydaniu byłby powalający, ale film nie jest. Dlaczego? Bo na goliźnie kończy się cała finezja twórców. Nie ma w tej niby komedii nic więcej. Fabuła w zasadzie nie istnieje, dlatego trudno ją skrytykować. Gry aktorskiej też nie ma, więc jak ją obśmiać? A teraz – o czym jest film. Będzie krótko, ponieważ długo nie da się. Dwóch energicznych kumpli zgłasza się do pracy na letnim obozie seksownych cheerleaderek. Sprowadzają grupę striptizerek, żeby nauczyły dziewczyny nowych ruchów.

2. „Chłopaki na Ibizie” – aby do końca

Druga pozycja w rankingu. To bez wątpienia hit nad hitami w kategorii „żenujące”. Bohaterowie tej głupkowatej komedii to dwa nastoletnie oszołomy. Ich wakacyjny plan to stracić dziewictwo  na Ibizie. Wszystkie wcale nie śmieszne perypetie chłopaków dzieją się przy muzyce trance. Czego chcieć więcej? Są moim zdaniem filmy, do których trzeba po prostu odpowiednio podejść. Tym razem niestety żadne podejście nie jest słuszne. Chyba, że za cel postawimy sobie dotrwać do końca tego „dzieła”. A uwierzcie mi, że w tym przypadku to naprawdę wielka sztuka. Spróbujcie!

1. „Trawka marzeń” w klimacie soft porno

Bezkonkurencyjne pierwsze miejsce! W zasadzie to ta produkcja nawet nie ociera się o komedię. Bliżej jej raczej do pornografii. Rozpatrując film nawet w tym gatunku też chyba nie jest mocny. Fabuła nieciekawa, dużo golizny, żałosne teksty. Nie ma na co patrzeć, ani czego słuchać. Najwyższy poziom beznadziei, jaki widziałam. Jakikolwiek film się porówna z „Trawką marzeń”, będzie lepszy. Jakby nie patrzeć swoistego rodzaju fenomen! Warto go zaliczyć, żeby mieć co krytykować. Bohaterami filmu jest dwóch napalonych kumpli. Marzą, żeby oglądały się za nimi okoliczne sex bomby. Eksperymentując z trawką stwierdzają, że możne ona pomóc w spełnieniu ich sprośnych  marzeń…

A teraz czekam na komentarze. Czy ktoś z Was widział któryś z tych filmów? A może znacie jakieś inne równie obciachowe, albo bardziej? Zachęcam, podzielcie się swoimi refleksjami.

Udostępnij:
17 sierpnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W przypadku naruszenia Regulaminu Twój wpis zostanie usunięty.