Witajcie! Nastał czas weekendu. Jestem pewna, że nawiązaliście bliższy kontakt z kanapowcem Romanem i znacie na pamięć całą dzisiejszą rozkładówkę TV. Ale dość tego! Nie ma leżenia! Trzeba iść na zakupy, w których pomoże nam niezrównany ekspert. Powitajcie oklaskami Zakupoholiczkę Mariolę!
Mariola bardzo ciężko pracuje. Codziennie znosi własne marudzenie (O niiee! Znów nie mam co na siebie włożyć!), piesze wycieczki po schodach, w górę i w dół, ciągły trud przymierzania i ból mięśni od dźwigania kilogramów. Ale kiedy wreszcie przychodzi do domu czuje jak wracają jej siły. Patrzy na swoje zdobyczne i szeroko się uśmiecha. „Ahhhh, zakupy… Cóż jest przyjemniejszego na świecie?”.„Ale co w tym takiego fascynującego?”- pytam. A ona dalej snuje swoją opowieść:
„Rano w myślach układam garderobę na cały dzień. I wtedy myślę sobie na przykład, że do białej bluzeczki, którą kupiłam wczoraj przydałby się chabrowy szaliczek. A do spódnicy nowe, bajeczne szpilki, hihi. I oczywiście marynareczka, taka cuuuuudna w granatowo-białe pasy! Aaaaah! Wstaję więc do pracy, załatwiam szybciutko pierwsze obowiązki i w przerwie na lunch czmycham do galerii handlowej by upolować te wymarzone smaczki. Znasz to uczucie: przymierzasz buty i wiesz że są dla Ciebie stworzone. No, kopciuszek to mało! Każdy książę się obejrzy hyhyhyyy… Albo kiedy sukienka z wystawy szepcze do Ciebie: „Chodź, przymierz. Czekałam na Ciebie”. Wtedy nie wytrzymujesz i po prostu musisz ją mieć! Po pracy często umawiam się z koleżankami na większy maraton zakupowy. Naprawdę, czasem sobie myślę, że należy mi się medal! Najlepiej złoty. Wiecie ile można byłoby kupić za to nowych kiecek? Łał, chyba z tuzin! Jak często kupuję? Cóż… codziennie, hihi. A kiedy wracam do domu, szybko biegnę do garderoby bo stylizacja sama się przecież nie stworzy. Potem włączam komputer i planuję kolejne zdobycze w Internecie. I nagle trafiam na mój szalik… Pięknie oplata szyję księżnej Kate! Wiesz jakie to uczucie? Po prostu duma…”
Nie pytam już o książki, bo domyślam się, że na jej liście sklepów do spustoszenia z pewnością nie ma księgarni. Może razem z perfumami, które niedawno u Nas zamówiła, po prostu wyślę jej jedną w prezencie? O, na przykład, którąś z tych: