Książki na styczeń 2018 – zapowiedzi polskich autorów

Gandalf.com.pl
Napisane przez Gandalf.com.pl
Brak komentarzy
Udostępnij:

Nowy rok, nowe książki. Pierwsze zapowiedzi książek na nowy rok to polscy autorzy. Zagraniczne premiery będą niebawem. Styczniowe propozycje lektur będą różne w klimacie i temacie. Trochę nowości, trochę powrotów do przeszłości. Oto co pojawi się na półkach księgarni w styczniu 2018. Na początek – wyjątkowo grudniowo, w zimne morskie wody zabierze Czytelników Nela mała reporterka. Dalej będzie ciepło i egzotycznie. Będzie też kryminał i coś dla kobiet. Ukaże się również książka o tym jak być szczęśliwym. A niedługo wpis z propozycjami najciekawszych książek na 2018 rok.

Nela i polarne zwierzęta  – Nela 

Data wydania: 29.12.2017

Nowa książka Neli ukaże się dosłownie na koniec miesiąca. Nie sposób o niej nie wspomnieć. Mała reporterka ma już wielu fanów i to nie tylko nastoletnich. Jeśli jeszcze nie macie jej książki w domowej biblioteczce to warto zapolować na najnowszą. Najnowsza książka Neli „Nela i polarne zwierzęta” jest już dziewiątą w jej dorobku.

Nela po świecie wędruje z rodzicami, którzy dokumentują wyjazdy, a następnie produkują programy z jej udziałem. Na miejscu towarzyszą im lokalni przewodnicy. Dziewczynka solidnie przygotowuje się do każdego wyjazdu. Czyta dużo informacji o kraju, który odwiedzi, sprawdza na jakie zwierzęta i rośliny może trafić. I oczywiście zagląda do map, które interesują ją szczególnie.

Nela zaczęła podróżować mając zaledwie 5 lat. Ciekawe rzeczy, które jej się przydarzyły zapisywała (a już potrafiła pisać) i rysowała w notatniku. Mała reporterka książki pisze sama, czasem tylko wspomaga ją mama, bo przecież wrażeń jest tyle, że czasem potrzebna jest pomoc w odświeżeniu wspomnień.

Podróże kształcą i to na wielu płaszczyznach. Nela zna język angielski (uczy się w szkole angielskiej, gdzie rok dzieli się na trzy semestry ułatwiając wyjazdy) co bardzo pomaga jej w komunikacji w obcych krajach. Uczy się też hiszpańskiego i włoskiego. Oczywiście nie wszystkie podróże zaczynają się za granicą. W jednym z wywiadów Nela zachęca do wędrówek po najbliższych okolicach. One też kryją mnóstwo tajemnic. Trzeba być tylko cicho i bardzo cierpliwe czekać, a małe i duże zwierzęta pozwolą się podglądać.

Podróże to też wyzwania.Nela potrafi się z nimi zmierzyć. Na wyjazdach dziewczynka jada to co tubylcy. Nie wybrzydza, świetnie znosi długie eskapady. Nie marudzi. Rewelacyjny przykład dla ciut rozkapryszonych słodziaków.
Mała reporterka zwiedziła już cztery kontynenty, schodziła na 120 metrów do jaskiń na Filipinach, oglądała kajmany na Amazonce i wulkany w Boliwii.

Jedna z jej książek „Nela na kole podbiegunowym”  weszła nawet do kanonu lektur jako lektura uzupełniająca w VIII klasie szkoły podstawowej. Choć Nela uwielbia ciepłe morze i nurkowanie, niskie temperatury jej nie przerażają. W najnowszej książce „Nela i polarne zwierzęta” będziemy z nią podglądać co robią zwierzęta w lodowatej wodzie i na mroźnym lądzie. Zabierając się do lektury warto zabawić się też w detektywa i szukać tajnych kodów, które kryją filmy.

Trup na plaży i inne sekrety rodzinne. Tom 1 – Garstka z Ustki  – Aneta Jadowska 

Data wydania: styczeń 2018

W styczniu ukaże się nowa książka Anety Jadowskiej. Będziecie mogli choć na chwilę przypomnieć sobie lato i wakacje nad morzem.

A ja przypomnę jeszcze, że we wrześniu na półki trafiło „Szamańskie Tango”  z policjantką-szamanką w roli głównej. To drugi tom serii szamańskiej. W styczniu na półki księgarń trafi coś zupełnie innego – pierwsza z realnego świata, choć też wymyślona, niefantastyczna książka Anety Jadowskiej, czyli „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”. To duża odmiana dla Czytelników twórczości królowej polskiej urban fantasy. Dotychczas zanurzali się w kryminałach osadzonych w fantastycznym świecie, z dodatkiem horroru i odrobiną romansu, z wiedźmami i szamanami. Teraz będzie też trochę policyjnie, bo przecież trup zapowiadany jest już w tytule. Nie będzie jednak świata fantasy.

Pierwsza książka Anety Jadowskiej powstała w trakcie pisania doktoratu (autorka jest doktorem nauk humanistycznych) i od tego czasu nockami przy komputerze wynurza się świat fantasy, rodzą opowiadania i powieści. Ile części z Magdą Garstką zaserwuje nam autorka? Nie wiadomo. Kiedy kelnerka Magda wybiera się do Ustki na spotkanie z babcią, nie przyszłoby jej do głowy, że będzie grzebała w przeszłości rodziny. A już na 100 procent nie ma w planach trafienia na trupa. Los, jak wiadomo, bywa przewrotny. Bohaterka będzie miała niewiele czasu na oglądanie zachodów słońca i słuchanie szumu fal. Co odkryje amatorka detektyw?

Exodus  – Łukasz Orbitowski 

Data wydania: 2.01.2018

Kiedy pewnego razu w bibliotece powiedziałam, że czytam Orbitowskiego pani bibliotekarka popatrzyła na mnie z niedowierzaniem i zapytała: Jak pani może go czytać? On używa takich brzydkich słów… Przyznaję trochę mnie zamurowało. Czytałam zdecydowanie „brzydsze” książki. „Exodus” – jeszcze w głowie autora – rodził się od 2012 roku. Orbitowski mówi w wywiadach, że jak kończy jedną książę lubi wiedzieć, o czym będzie następna. Tak było i tym razem. Tylko, że kiedy tuż po „Innej duszy” zaczynał pisanie „Exodusu” okazało się, że uchodźcy masowo przyjeżdżają do Europy. Nie zamierzał o nich pisać, ale rzeczywistość nie dała wyboru, wymyślił przecież ucieczkę.

Zastanawiałam się pewnie jak większość Czytelników, co z Orbitowskiego jest w bohaterze „Exodusu”. Wiadomo, że autor lubi sprawdzać miejsca i aranżować historie, które później pojawiają się w książkach. Wydawca zafundował mu kilkudniowy pobyt w największym zbiorowym pokoju w najpodlejszym hostelu na Kreuzbergu w Berlinie (to tam został pobity Janek, po fałszywym oskarżeniu o gwałt), jeździł też do Słowenii (tu bohater z „Exodusu” wegetował w pustostanie do wyburzenia) i Grecji. W obozie dla uchodźców nie był. Za to spotykał się z dziennikarzami, którzy je odwiedzali i dużo na ten temat czytał.

Początkowo w książce uciekinierem był tylko Janek, który zwiał z Polski z plecakiem pieniędzy porzucając kredyt, żonę i dziecko. Wyrzucony telefon, pocięte dokumenty i ukradziony dowód osobisty miały go odciąć od przeszłości. Pił na umór i coraz bardziej zmieniał się w menela, a nie wolnego ptaka. Chciał unicestwienia i trafiał na przedziwne typy. Kiedy wydawało się, że niżej już upaść nie może, ktoś mu pomagał. Kiedy został wolontariuszem w obozie przejściowym dla uchodźców – przestał spać. Nie idealizuje ani uchodźców, ani wolontariuszy. Widzi wyrzucane jedzenie, bójki o lepsze miejsce do spania, czy buty. Wokół niego tłoczą się bezładnie ludzie, którzy często nie mają już nic.

Obóz jest tylko przystankiem w życiu Janka. On, jak uchodźcy, nie wie gdzie będzie jego dom. Już nigdzie nie czuje się bezpiecznie. Już wie, że gdy zerwie się wszystkie mosty życie może dać w kość.

Hygge po polsku  – Iza Wojnowska 

Data wydania: 9.01.2018

Moda na relaks, czerpanie radości z chwili, oczywiście w otoczeniu jak najbardziej skandynawskim jest już w Polsce. Promują ją blogerzy i autorzy poradników. Hygge może być wszystko – miły dzień, radosna osoba, wakacje, przyjazny dom, zapalona nastrojowa świeczka, parująca kawa w chłodny poranek. Tak właściwie to chodzi o pielęgnowanie relacji międzyludzkich i zauważanie malutkich powodów do radości. Przy okazji niektórzy robią interesy, promując skandynawski styl. Z opowieści o relaksie i przyjaznym otoczeniu słynie Dania. Statystki podają, że Duńczycy należą do najszczęśliwszych ludzi na świecie. Polacy dotarli tylko na 57 miejsce (tak podaje World Happiness Report 2017).

Słownik Collinsa uznał terminu hygge za jedno ze słów roku – obok Brexit i trumpizm. Za hygge kryje się tworzenie przytulnego otoczenia, które generuje dobre samopoczucie.

W naszych niespokojnych czasach takie dobre okruchy radości bardzo się przydają. Jakie jest hygge po polsku? Dowiecie się sami. Życzę nieśpiesznej lektury w życzliwym otoczeniu. Po polskich radosnych chwilach prowadzi Czytelników dziennikarka Canal+, aktorka, tłumaczka języka niemieckiego i doradca do spraw mediów i marketingu – Iza Wojnowska. Powinno być miło i przyjemnie. Wszędzie.

Z jednej gliny  – Liliana Fabisińska 

Data wydania: 17.01.2018

Nie jest to premierowe wydanie. Ta książka Fabisińskiej ukazała się w 2014, a w styczniu wyda ją inne wydawnictwo.
Zawsze miła, tryskająca energią i wiecznie coś planująca autorka książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych – Liliana Fabisińska – nie da się jednoznacznie zaszufladkować. Sama nie była grzeczną nastolatką. Liceum zmieniała kilka razy, więc problemy nastolatek nie są jej obce. Do Jarocina wybrała się mówiąc, że jedzie na pielgrzymkę do Częstochowy. Lubi pomagać, choć nie zawsze wychodziło to jej na dobre. Jako niewidzialna ręka zostawiła raz u drzwi starszej sąsiadki pomidory, a chora kobieta ściągnęła policję, twierdząc, że ktoś chce ją otruć. Nie zraziła się jednak i bohaterki jej książek też chętnie pomagają.

Liliana Fabisińska studiowała rusycystykę, dziennikarstwo, politykę społeczną, żeby nie nudzić się z nogą w gipsie zaczęła studia na uczelni z RPA i choć egzamin składała w ambasadzie w Polsce, to na egzaminy końcowe pojechała na uczelnię i mogła wreszcie rzucić w górę czapkę. Była jeszcze psychologia w Warszawie i pedagogika w Łodzi, do tego studia podyplomowe z kryminologii w Anglii.

Pisarka robi kilka rzeczy w jednym czasie, więc nie powinno dziwić, że połowę książki „Córeczka” napisała siedząc na wykładach doktoranckich. To już chyba jakaś nowa polska tradycja, bowiem do pisania książek w trakcie wykładów przyznaje się kilka autorek.

Książki Liliany Fabisińskiej powstają w tak zwanym wolnym czasie. Pomiędzy. Pracuje jako dziennikarz, tłumaczy z angielskiego i włoskiego, a w nocy, na wakacjach, w autobusie, w wannie – pisze. Notesy do notatek ma zawsze przy sobie. Męczy i dręczy pytaniami specjalistów, aby nie dać plamy w książce. Nie boi się trudnych tematów, pisze o HIV, śmierci, dojrzałej miłości, in vitro. Wielką pasją Fabisińskiej są podróże. I choć w Polsce ma ukochany Hel to chętnie odwiedza za granicą korespondencyjnych przyjaciół. Pływa, ćwiczy tai chi, robi naczynia z gliny, bo praca glinie niezwykle ją uspokaja. I owo zamiłowanie ma na pewno wiele wspólnego z książką „Z jednej gliny”, w której jedna z bohaterek organizuje zajęcia z ceramiki żeby zarobić na utrzymanie piątki dzieci. Biznes na pewno nie kwitnie, bo Nora nie ma pojęcia jak funkcjonuje zakład garncarski. To było miejsce pracy jej męża, który tajemniczo zniknął. W wykaraskaniu się z kłopotów pomagają jej trzy nowe przyjaciółki, bo razem jakoś łatwiej wyleźć z dołka – przyjaźń lekarstwem na kłopoty. Sama autorka ceni przyjaźń i ta książka jest właśnie o zaufaniu, wsparciu i pomocy przyjaciół, bo tylko tak można przetrwać ciężkie chwile. Lekko napisana powieść o prawdziwych uczuciach.

Śniadania świata  – Beata Pawlikowska 

Data wydania: 17.01.2018

Był taki czas, że wszędzie „atakowała” mnie Pawlikowska. W witrynach księgarni – jej książki, w bibliotece – całe półki, włączam tv – tam też, w internecie – oczywiście. W pewnym momencie miałam nawet przesyt. Ale do jej książek wraca się na różnych etapach życia.

Beata Pawlikowska jest odważną, ciekawą świata kobietą, żyje jak chce i nie jest idealna – walczyła ze swoimi uzależnieniami i otwarcie o nich pisała. Można skorzystać ze sposobów, które jej pomogły, popracować nad sobą i jak to ona mówi, zmniejszyć oraz uporządkować swój życiowy plecak.

Czytając jej relacje o podróżach co i raz trafia się na coś smacznego. A przynajmniej smacznie opisanego. Tym razem dostajemy przepyszną pozycję dla smakoszy i eksperymentatorów. Nie dość, że w książce znalazły się tradycyjne śniadania z ponad pięćdziesięciu krajów świata, to dodatkowo są autorskie przepisy do wypróbowania. Aż 80. Więc szansa na znalezienie czegoś dla siebie – murowana. A że śniadanie to podstawa i bomba energii na nowy dzień – nikogo chyba nie trzeba przekonywać. „Śniadania świata” Beaty Pawlikowskiej ukażą się już w styczniu. Będzie pysznie i egzotycznie każdego dnia.

Pięć lat kacetu  – Stanisław Grzesiuk 

Data wydania: 18.01.2018

Przeczytałam „Pięć lat kacetu” wiele lat temu. Nie było przyjemnie. To nie była moja pierwsza książka o obozach zagłady, ale z tak napisaną nie spotkałam się wcześniej. Ile trzeba mieć szczęścia, żeby przez kilka lat żyć o włos od śmierci. Sprytem, humorem, siłą woli nie dać się obłędnemu terrorowi w czasach kiedy ludzie ginęli z przypadku, czy dla skrawka łupiny ziemniaka. Nie spaść na samo dno.

Sam Grzesiuk tak pisał we wstępie:
„(…) W książkach o życiu w obozie nikt dotychczas nie napisał tak gorzkiej prawdy. Ludzie opisują życie w obozach, a nikt jakoś nie chce opisać swego własnego życia tak dokładnie, ze szczegółami. Opisuje się, że były ciężkie warunki, że się to wszystko przeżyło, lecz nikt nie wpisuje, jacy ludzie przeżywali te lata mordowni i głodu i co robili na co dzień, żeby przetrwać (…).

Określiłbym to tak: kto chciał przeżyć, nie wolno mu było bać się śmierci, bo każdy, kto chciał żyć, a bał się śmierci – bał się narazić na bicie i wykonywał ściśle zarządzenia, czekając na cud i koniec wojny, że go zwolnią albo że przetrzyma. Gdy się zorientował, że się kończy, za późno już wtedy było na zryw i dla takiego zostawało tylko krematorium”.

To wydanie „Pięć lat kacetu” będzie wyjątkowe. Pierwotnie wydawany tekst został porównany z rękopisem i przywrócono usunięte przez cenzurę i wydawcę fragmenty. Dołączone zostały też najważniejsze recenzje i wypowiedzi Grzesiuka o książce. W domowej biblioteczce pozycja obowiązkowa razem z „Boso, ale w ostrogach”  i „Na marginesie życia”.

„Pięć lat kacetu” w wersji bez cenzury dostępne od 18 stycznia. Zapowiada się prawdziwe, aż do bólu.

Na wschód od zachodu  – Wojciech Jagielski 

Data wydania: 31.01.2018

W młodości marzył, że zostanie piłkarzem, w czasach studenckich jeździł po Polsce autostopem. W pierwszą podróż za granicę wybrał się ze swoją przyszłą żoną, która namówiła go na wyjazd do Azji. Potem został reporterem i jeździł tam, gdzie na świat patrzono przez celowniki broni.

Wojciech Jagielski dużą część życia spędził na wojnach. Tych lokalnych, może nawet bardziej niebezpiecznych, bo częściej nieprzewidywalnych i tych dużych, głośno komentowanych w świecie. Pytał, słuchał, obserwował. Po wejściu do samolotu „gubił” prywatność i nazwisko. Stawał się wyłącznie dziennikarzem. Widział rzeczy okropne, czasem ledwo uchodził z życiem. Takie jest właśnie życie wojennego reportera. Nie każdy potrafi radzić sobie z taką traumą. Jego żona przeszła terapię w klinice stresu bojowego, bo czasem czekanie może być nie do zniesienia. Nie było łatwo, ale sobie z tym poradzili.

W najnowszej książce Jagielski wędruje szlakiem hippisów. Ciągnęli oni przez Afganistan, Pakistan i Nepal do Indii szukając wolności i równowagi duchowej. Zostawiali dotychczasowe życie mając nadzieję na odnalezienie szczęścia i spokoju. Niektórzy trafiali do religijnych komun, wybierali wolną miłość i narkotykowe seanse. Innym udało się zamknąć przeszłość i rozpocząć nowe życie. W pełnych sprzeczności Indiach nic nie jest oczywiste i zakończone.
Nowa książka Wojciecha Jagielskiego ukaże się w styczniu 2018.

Od jakiej książki planujecie zacząć 2018 rok?

Udostępnij:
3 stycznia 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W przypadku naruszenia Regulaminu Twój wpis zostanie usunięty.